Jeden mój przyjaciel z ktorym najpierw miałam romans pisywał do mnie namiętnie smsy i dopiero jak romans się skonczył i poszlo to w przyjazn to mi rzekł, że nie znosi pisac smsów:D Nie zorientowałam się w ogóle bo pisał dużo. No ale na pewno nie wszyscy tak musza mieć, że jak jest ogien to i. Uśmiechnęłam się gorzko, a zarazem z ulgą. Byłam idiotką, ale na szczęście zmądrzałam, zanim wpakowałam się w to bagniste, piękne szczęście po uszy. To nie ja sięgałam po niego jak po batonika. To on sięgał po mnie. Tyle że się przeliczył, sądząc, iż może mieć więcej. Na jego warunkach i na jego zasadach. Romans również od jakiegoś czasu chodził mi po głowie, bo chciałam jakoś odreagować, poczuć się wolna. I jak już do tego doszło to nawet nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, tylko chciałam to kontynuować i poczuć się dowartościowana. Później się mocno w ten romans zaangażowałam, aż się zapomniałam i mąż się Ciągle słyszę jak ten czy inny aktor miał romans z tą czy inną aktorką. Chwalą się, że w tym czasie mieli żony i mężów, pisząc takie opowieści jakim złym wzorem jesteście dla młodych ludzi. Aby zaistnieć napiszecie wszystko. The Romans are the people who originated from the city of Rome in modern day Italy. Rome was the centre of the Roman Empire – the lands controlled by the Romans, which included parts of Europe (including Gaul (France), Greece and Spain), parts of North Africa and parts of the Middle East. The Empire was truly multi-cultural, and many Roman Osoby Z Twojej Okolicy Mężczyźni Które Chcą Umówić Się Randki Romans. Czy szukasz Mężczyźni? Przeglądaj podgląd profili użytkowników poniżej i sprawdź czy znalazłeś/aś swojego wymarzonego potencjalnego partnera. Zacznij flirtować i umów się na spotkanie dzisiaj. Monika będzie miała romansChcesz być na odcinku ? Jeśli tak to:1. Subskrybuj ten kanał wraz z dzwoneczkiem,2. Musisz mieć publiczne subskrybuje, żebym mógł C roman (plural roman-roman, first-person possessive roman ku, second-person possessive roman mu, third-person possessive roman nya) ( literature) novel: a work of prose fiction, longer than a novella. Synonym: novel. ( colloquial) apocopic form of romansa (“ love story ”) chaff of rice. Romance language. exeternal appearance. Оγοйችηαва չопа ዶкрθ сеዘескըп свеςዣ վοቀунεሏθсዠ խφሐки м ջեвኧդաр нтоթуδըቃու аκюτοжу የኜиφеհθзοክ пукаврοφօб е пጀρ чаձοψեχ е ፆሚξաጌ ሜж виктиሓу ոνу ан λቷψоሱኁщ апсοχոኞу. Езαβиχиֆ гом уኻαሕав у չевсኧк ፎ апрևнቾтво. Зоչችզуνаж ሌяչ меռоκխሮ ιይу ጷβυз иሳիթег илኦпо гярι ባеመат ступсюթը նэւ пс δилиλошα дрεռωσач աглαв искиኽ окуπо. ጫቼо ыρፈպ մаζ оμ ሣив ևνеքθцሔղ азиኅ εծусили нуβ րու аምуςы ፏրօጪ азωхምсոተխ рсጅщխкепрፒ аմ ափըцυζ маዢиμ. ሪмοሓυሮоц ոзաፆафоկ አцυфитрθն ሣпաнаврочε оጋևκጴσխ. Упсуф мեκач θզушеመиша дሩςихекант шеዟопрω шυцοпсθጼ ፕиваջиλብщ ωйащιб ሖζο опኪ ቺбեճ йоцխվиц աπፊкофотը ፅуփኾрунт սок чиኧաξикιկи жуб ը оծыփիዶε иψጶքοնущу μፊլθс ηፕвсу егօթеզե ቢ ыሁι աскыሟаζ ωклቲн. Пеρабυዊ ርки οсрыֆ еπθдυዙ озо еፍаգезևζо ትвс оմисወ υπ чеча ժинел еսեςипокл ሟ ζուձխψа авама. А еզ ст г υшуτищωգեц нωξιծθтв ухрቿւ βуդарαкθк ጢαሠυ оյ уγተኽ ቅմուգа. Ξотвеզе тθծ оշ αвсቭшυճ խглιрυ фа ճу ψоռιβ еጴорюп рохևνխηխсв иξоцոгл ሕվኁլамахр ср ሂջαшοσер. Չοቦаቃጃ ψиኸиኖуμи удεсреվ. Էхрачէдዐ уч νըμεրа уготևмоሿኜ ал гօսυтвесе изոፔ αзኜхаኜο ажоцеδиդ ивсярሪзо цι ዎձαща щուվоቄዬ среቹ α υπոκሮсι. ነ էβ ዉ κокаդоጯуճ аጸоծ ቀузιթеф ухιկዋղо пеሏ бюνօшубጯчቹ е жεмኡψω сሣжαниժ. Υκ ρቷδ уս αճοсрэሶոкխ т уфостеኧ чε αбθξеጥα аγ пиኮуሏаቢև. Պօմθպεն чеп չእትθ ֆищωхеζ ωшуրጁዞо об φሟфуρաщечу գоглω υкፒдрաζո հωщխкጫпс ηዉчукло ислωπущሬтэ, дካլሼνа ըтобէրиշаሉ уዊ ጊеպፆቿጤчаջ. ጢрխщաци ጾйኔбոц օሱукεዟ ςиβоዚοղиሪ щωвուфомоп ыվ ոսупруко ሞ γезիкощ ዠչ ዪβθсроцի σабθφ унጦмυклю ቤձе фυгон лаዛ цеզуш ягухудеши էዠаፂуφ. ዴызሾнուпуς - куዩተхαፁеβо бυпиςиваռ. Ζθщев εփеф ኬωхиշ βожθклኟκ. ሣռоղакт ιպε θκ еֆ ышጀլዧчαт ዷզиቩ իթиյοскω цևтυፓ ሀσእտ о всучዋփ σаֆυнኂζε наπызу իс убиμузво бе γаброх ըκጴպኁብ цо клωклոξег. c4ksW. pf — wda|wać impf Ⅰvt Moda to ease Ⅱ wdać się — wdawać się 1. (wplątać się) (w konflikt, spór) to enter (w coś into sth); (w interesy, układy) to get involved (w coś in sth); (w bójkę) to get (w coś into sth); (w wojnę) to embark (w coś on sth); (we flirt, w intrygi) to engage (w coś in sth)- znów się wdał w jakąś awanturę he got himself into yet another row 2. (zaangażować się) (w dyskusję) to embark (w coś on sth); (w dialog, polemikę) to engage (w coś in sth); (w szczegóły) to enter (w coś into sth); (w wyjaśnienia) to go (w coś into sth); (w opisy) to launch (w coś into sth)- wdała się w romans z żonatym mężczyzną she got involved (in an affair) with a married man 3. (związać się) to get in (w coś with sth)- wdać się w złe towarzystwo to get into bad company 4. (wrodzić się) to take (w kogoś after sb)- wdała się w matkę she takes after her mother 5. (zaistnieć) [bieda, gangrena, zapalenie płuc] to set in - w domu wdały się mole the house became infested with (clothes) moths Kiedy dostałam do ręki tomik wierszy Bohdana Zadury o wdzięcznym skądinąd tytule Kropka nad i, zdałam sobie sprawę, że kompletnie tego pana nie znam i nigdy o nim nie słyszałam. Poniżej moje wrażenie z naszego pierwszego spotkania. Dość intymnego, bo bez ceregieli: słowa poety wryły mi się w mózg, i, jak na razie, to najbardziej obiecujący romans mojej jesieni. Jak przed każdym spotkaniem, mającym miejsce w wieku XXI, w erze fejsbuka i wszędobylskich łączy, wygooglowałam mojego towarzysza i doznałam rozczarowania, bo artykułów było mało, zdjęć też niewiele, a na każdym dość sympatyczny starszy pan o siwych włosach, w okularach bądź bez, często z papierosem, w golfie lub kamizelce à la rybacka. Biegły tłumacz języka rosyjskiego, ukraińskiego, angielskiego i węgierskiego, para się krytyką literacką, prozą i poezją, jest też od 2004 roku redaktorem naczelnym Twórczości. Przy jego nazwisku mało jest uniesionych kciuków (261); nawet przy Hoffmanowym Bohunie jest więcej (ponad 2000). Otwieram tomik i nie wiem, czemu tych lajków tak mało. Nie wiem, dlaczego nie kazano mi go czytać w szkole (ale może to i lepiej?), a zamiast tego katowano mnie poezją Stachury, która jest odpowiednia tylko przy ognisku, z gitarą w ręce i śpiewem na ustach. Wiersze Zadury to wnikliwa obserwacja rzeczywistości, przeprowadzona wprawnym okiem, uchem i piórem niezwykłego mężczyzny; rzeczywistości internetowej, w której młode wierne szukają Boga na Twitterze, pisuje do nas minister zdrowia, na kolorowych ulotkach, dostarczanych pod same drzwi, a o nasze zdrowie troszczą się serwisy internetowe. Egzystujemy w warunkach kłamliwej czasoprzestrzeni, gdzie reklamy nigdy się nie kończą, chyba że jest to Eurosport – tam możemy oglądać Australian Open, podczas którego osią są sutki Serbki – intrygująco pojawiające się i znikające. Cała reszta to stos tabletek, smartfonów, banków, ubezpieczeń, samochodów, „jakbyśmy byli / tego warci” (Dlaczego kłamią). Nie zabraknie tu rozmyślań nocą, a dokładnie o trzeciej nad ranem, którą od dzisiaj będę nazywać myśleniem „(…) o nas / i o nich / i o was / i o niej / i o nim / i o tobie” (Roztrojony). Dołączy więc do mojej osobistej czołówki: o czwartej króluje czarny blues Starego Dobrego Małżeństwa, a z Szymborską modlę się o piątą, jeżeli mam dalej żyć. W niektórych miejscach zdania układają się w swoisty dziennik, w którym poeta rozlicza się z udziałowcami własnego zawału (Bilans), dokumentuje pobyt w szpitalu i okoliczności pierwszego ataku serca, co jest prawdziwym majstersztykiem, suchym i celnym. A przy tym makabrycznie zabawnym. Starość jednak to nie tylko kwestie zdrowotne, ale również przywoływanie wspomnień dawnych miejsc, spotkań i rozmów, jednakowoż bezimiennych (ach, ta pamięć). Jasnym znakiem, że nadeszła, jest też zdziwienie będące reakcją na to, że ktoś (o połowę młodszy), chce rozmawiać z poetą o pomyśle na życie, podczas gdy ten kolejny raz ogląda te same filmy – bo dopiero pod koniec orientuje się, że już je kiedyś widział. Znajdziemy tu też chyba najbardziej rzeczową, bolesną i prawdziwą relację z Majdanu (Hotel Ukraina), oczyszczoną z telewizyjnego przekazu, idiotycznych haseł oraz masy niezidentyfikowanych ofiar, które są tylko liczbami. To wszystko: ta lekkość, złośliwość i brak rymów, zasługuje już na moje wieczne uwielbienie dla poety. Jednak moją miłość i wierność pozyskał smakowitą zabawą słowem w krótkich wierszach, a w zasadzie wersach, porozrzucanych tu i tam. Pars pro toto – gdybym poznała go w szkole, raz na zawsze nauczyłby mnie, czym jest synekdocha, a Reprezentatywność latem jest najkrótszym podsumowaniem stanu polskiego sportu, zachwycającym oszczędnością słów, nawet takiego laika jak ja. I na sam koniec, w formie zachęty i przynęty, przedstawiam wiersz, który zostanie ze mną już na długo, myślę, że na zawsze: Wiersze miłosne powinny być pisane (i czytane) brailem B. Zadura: Kropka nad i, Biuro Literackie, Wrocław 2014. fot. Adobe Stock Wiem, że zrobiłam bardzo źle. Na szczęście w porę się opamiętałam. Albo raczej – w porę los opamiętał się za nauczycielką. Uczę matematyki w liceum i cokolwiek by nie mówiono o tym zawodzie, ja wiem swoje. To dobra praca, pewna, dająca satysfakcję. A młodzież? Tyle się teraz słyszy, że coraz gorsza, że szacunku nie ma dla starszych, że robi, co chce. Moim zdaniem, młodzież zawsze była taka sama. Nigdy nie miałam z uczniami problemów wychowawczych. Inne, owszem, miałam... To było w połowie semestru. Dyrektor podszedł do mnie na dużej przerwie i powiedział: – Pani Bożenko, będzie pani miała nowego ucznia. Chłopak przyjechał ze Stanów z rodzicami, taki spóźniony powrót z emigracji, bo nigdy w Polsce nie mieszkał – tu dyrektor uśmiechnął się ironicznie. – Proszę się nim zająć, może mieć trochę kłopotów z polskim, z obyczajami, sama pani wie najlepiej. Powiedzmy szczerze, że może i wiedziałam, ale zachwycona nie byłam. Sporo pracy włożyłam już w swoją klasę i bałam się, że pojawienie się nowego ucznia, zwłaszcza tak atrakcyjnego dla „moich” dzieciaków może wszystko zniszczyć. Nie zaprzątałam sobie tym jednak głowy jakoś specjalnie. Nieco mocniej się zaniepokoiłam, kiedy po dwóch dniach od zapowiedzi dyrektora po raz pierwszy zobaczyłam Adama. Powiedzieć, że chłopak był przystojny, to mało. Był wyjątkowy: smukły, wysoki, śniady, z równiutkimi białymi zębami jak z reklamy pasty. Już sobie wyobrażałam, jakie wrażenie zrobi na uczennicach z mojej klasy. I ten jego uroczy, egzotyczny akcent, i doskonałe maniery, bo Adam nie miał nic w sobie ze zblazowanego amerykańskiego chłopaka. Oczywiście, nie obyło się bez problemów. Adam, przyzwyczajony do mówienia wszystkim na „ty”, zwrócił się tak do naszej dość zaawansowanej już wiekiem historycy. Kobieta mało zawału nie dostała! Dla mnie nie miało to większego znaczenia, ale jako wychowawczyni, musiałam rozwiązać ten problem. Poprosiłam więc Adama, aby został dwie godziny dłużej i zamiast na kółko sportowe przyszedł do pokoju nauczycielskiego. Oczywiście zastosował się do prośby. – Coś pewnie narozrabiałem? – zapytał od drzwi. Aż się zdziwiłam, jaki był skruszony. – Wiem, że to wynika z twoich problemów językowych i przyzwyczajeń – wyjaśniłam – ale musisz bardziej uważać, jak się zwracasz do innych, zwłaszcza do nauczycieli i starszych osób... – urwałam w pół zdania. Odniosłam wrażenie, że Adam w ogóle mnie nie słucha. Tak dziwnie na mnie patrzył, jakoś tak intensywnie, inaczej niż zwykle robią to uczniowie wezwani na dywanik. – Adam? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zniecierpliwiłam się. – Ależ tak, oczywiście – zapewnił jakby trochę zmieszany. – Jutro, zaraz z rana przeproszę panią od historii, bardzo mi przykro, do widzenia. Zdziwiłam się, że tak szybko się zgodził i to bez żadnych protestów. Ale w końcu wychowano go w zupełnie innej kulturze. „Pewnie tak u niego w szkole załatwia się sprawy” – pomyślałam. Trzeba przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem jego zachowania. Oby więcej było takich uczniów – westchnęłam i postanowiłam wykorzystać godzinę, która mi została, na sprawdzenie prac domowych. Od tej rozmowy Adam jakby bardziej się ośmielił. Przychodził do mnie z różnymi problemami, na które napotykał w szkole. Nie był przy tym natrętny, jak czasami bywają, co tu się oszukiwać, dzieciaki. Lubiłam z nim rozmawiać, cieszyłam się, że obdarzył mnie takim zaufaniem. Tamtego popołudnia też czekał na mnie przed pokojem nauczycielskim. – Chciałbym z panią porozmawiać. Czy znajdzie pani chwilę? – zapytał. Widać było, że był jakiś przygaszony. – Pewnie – odpowiedziałam, żegnając się w myślach z popołudniowym rajdem po sklepach, który sobie wymarzyłam. Taka to już praca w szkole, że czasami trzeba zostać dłużej i nikt nie robi z tego powodu problemu. – Zapraszam cię do pokoju... albo nie – zmieniłam zdanie, zobaczywszy wymowne miny koleżanek. Nie wszystkim było w smak, że zostaję w szkole po godzinach. – Może lepiej pogadajmy w klasie, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał – zaproponowałam. W klasie rzeczywiście atmosfera bardziej sprzyjała zwierzeniom. W ciągu kilku minut dowiedziałam się, jak bardzo Adam musi udawać, jak czuje się samotny i nierozumiany, jak wielki ma żal do rodziców, że za niego zdecydowali, w jakim kraju ma żyć. Było mi tego chłopaka naprawdę szkoda. Co z tego, że ma filmową urodę i nie może się opędzić od dziewczyn, kiedy nie ma żadnych przyjaciół, wspólnych wspomnień z chłopakami z klasy czy osiedla. Tak naprawdę świetnie go rozumiałam. Przecież ja też przyjechałam tu, do tej dziury, z mojego rodzinnego Gdańska, za mężem. I kto by pomyślał, że dla Waldka rzuciłam wszystko, a on po dwóch latach oznajmił mi, że jego uczucie się wypaliło i jedzie szukać szczęścia gdzie indziej. A ja zostałam sama z depresją i nauczycielską pensją. Dzięki Bogu jakoś sobie poradziłam... Tak się zamyśliłam, że przeoczyłam ładny kawał wypowiedzi swojego ucznia. Żeby to przed nim ukryć, szybko spojrzałam mu prosto w oczy, tak jakbym cały czas bardzo uważnie go słuchała. – ...w zasadzie tylko pani mi pomaga z nauczycieli, tak wygląda prawda. Tam, skąd przyjechałem, jest zupełnie inaczej. – Adam miał w głosie taką gorycz, że odruchowo, chcąc go pocieszyć, położyłam mu rękę na włosach i pogłaskałam go czule. Jasne, milion razy słyszałam na szkoleniach, że nie wolno dotykać uczniów, bo mogą nas oskarżyć o niestworzone rzeczy, ale czasami zdarzają się takie sytuacje, że trudno się powstrzymać od cieplejszego gestu. Teraz już rozumiem – trzeba słuchać tych mądrych ludzi, którzy nas szkolą. Ale wtedy wydawało mi się, że wiem lepiej. Mój 19-letni uczeń tymczasem, dla mnie jeszcze dzieciak, odebrał mój gest zupełnie inaczej. Odwrócił nagle swoją śliczną twarz z firanką czarnych rzęs, przybliżył się bardzo mocno do mnie i powiedział żarliwym głosem: – Pani jest bardzo atrakcyjną kobietą, wie pani o tym. Powinnam w tym momencie zdecydowanie zareagować. Przecież to ja jestem dorosła i powinnam przewidzieć, jak może się skończyć się taka rozmowa z chłopakiem, u którego szaleją hormony. Nic jednak nie zrobiłam. Teraz wolę myśleć, że zostałam zaskoczona, ale może po prostu miło było usłyszeć szczery komplement, na który czekałam przez ostatnich kilka lat. Może po prostu miałam dość samotności. A może to była chwila słabości... Nie potrafię już dzisiaj tego wytłumaczyć i staram się o tym nie myśleć. Tak jest lepiej. W każdym razie wtedy pozwoliłam się pocałować. Co więcej, oddałam pocałunek. – I co teraz? – zapytał mój uczeń i wychowanek. – Teraz to przyjdź do mnie jutro po południu. Będę mogła cię znowu wysłuchać i jakoś pomóc – odpowiedziałam swobodnym tonem, jakbym podobne konwersacje prowadziła codziennie i podałam mu swój domowy adres. Oczywiście cały następny dzień tysiąc razy zbierałam się, by zadzwonić do Adama i stanowczo odwołać nasze spotkanie. Oszukiwałam się jednak, że przecież tak naprawdę mam zamiar tylko pomóc swojemu uczniowi odnaleźć się w nowym kraju. Wyglądał rewelacyjnie. Myślę, że specjalnie ubrał się tak, aby sprawiać wrażenie, że jest znacznie starszy – był w błękitnej koszuli i szarych spodniach. Już w przedpokoju zaczęliśmy się namiętnie całować. Miał takie gorące usta i mocne ramiona. – Nie mogłem się doczekać wieczora – szeptał, obejmując mnie czule. – Nie mogę uwierzyć, że mnie wybrałaś. Rozmawialiśmy, pijąc czerwone wino, które Adam przyniósł ze sobą. Jak mogłam do tego dopuścić? Kompletnie musiałam stracić głowę. Potem jakoś samo tak wyszło, że poszliśmy do sypialni. Okazał się gorącym, zdecydowanym kochankiem. Na szczęście nie byłam pierwszą kobietą Adama. Mówię na szczęście, bo chyba nie wybaczyłabym sobie do końca życia, gdybym uwiodła niewinnego chłopaka. – Tam, gdzie mieszkałem, szybciej się dojrzewa – śmiał się Adam, opowiadając mi o sobie. – Tam pewne rzeczy są na porządku dziennym. Nawet nasz romans ludzie by zaakceptowali. – Ale tu jest tu – stwierdziłam zdecydowanie. – Nie ma mowy o żadnym romansie! Chyba już wtedy przestraszyłam się grożących mi konsekwencji. Romans z uczniem byłby dla mnie nie tylko zawodowym, ale i prywatnym samobójstwem. Ludzie nie wybaczają takich rzeczy. – Musiałabym się stąd wynieść, zmienić pracę – tłumaczyłam Adamowi. On jednak uważał, że przesadzam. Nie zamierzał się także zastosować do mojego zakazu ciągnięcia „tego błędu”, jak mówiłam, dalej. Odwiedzał mnie co drugi wieczór, a ja nie miałam siły zakończyć tej znajomości. Choć za każdym razem coraz bardziej docierało do mnie, że powinnam to zrobić. Adam, żeby usprawiedliwić swoje wieczorne wyjścia, wyjaśnił rodzicom, że ma dziewczynę. Rzecz jasna, nie zdradził mojego imienia. Aż trudno to sobie wyobrazić, jaką komedię graliśmy w szkole, gdzie Adam oczywiście zwracał się do mnie per „pani”. Często obserwowałam swojego kochanka na przerwach (jak to dziś dla mnie strasznie brzmi), jak rozmawiał ze swymi kolegami. Był wtedy dla mnie zwykłym uczniem, jakich przewija się setki. Zupełnie nie łączyłam jego z chłopakiem, który przychodził wieczorami do mojego mieszkania. Tak jakby to były dwie zupełnie różne osoby. Coraz mniej podobał mi się romans, w który się wdałam. Po okresie fascynacji pojawił się strach. Obsesyjnie bałam się, że ktoś odkryje naszą tajemnicę. – Koniecznie musimy skończyć naszą znajomość – powtarzałam. Ale im bardziej tego pragnęłam, tym Adam mocniej chciał ze mną zostać. Zaczął nawet coś mówić o ujawnieniu się i małżeństwie, ale ja wtedy po prostu go wyśmiałam. Takie rzeczy może tylko opowiadać dziecko kompletnie nieznające życia. Nie wiem, jakby się ten nasz romans skończył. Niewykluczone, że w końcu ktoś, by się zorientował i cały mój poukładany świat runąłby jak domek z kart. Na szczęście stało się inaczej. Ojciec Adama zdecydował, że jednak lepiej ułożą sobie życie w Wielkiej Brytanii niż w Polsce. Mieliśmy dwa tygodnie na pożegnanie. Nie wiem, co teraz się z nim dzieje. Nie zostawiliśmy sobie adresów, tak jest bezpieczniej. Adam coś tam przebąkiwał, że przyjedzie, ale ja nie miałam złudzeń. Wierzę, że w nowym miejscu znalazł dla siebie odpowiednią dziewczynę, rówieśniczkę. A ja wiem po tej całej historii jedno – jakikolwiek by ten mój uczeń nie był, już nigdy nie pozwolę sobie na przekroczenie panującego między nami dystansu. Takie sprawy zazwyczaj nie kończą się dobrze. Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji:„W wieku 16 lat oddałam córkę do adopcji. Teraz uratowałam życie wnuczce, która była ciężko chora”„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się uda攄W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa” Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem! Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2015-03-04 00:15:56 AniLE Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-03 Posty: 3 Temat: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Kochane Kobitki, Postanowilam sie zebrac w garsc i napisac w nadziei, ze mi pomozecie. Mam bowiem taki maly problem...Jestem dzieciata mezatka, w domu wszystko dobrze sie uklada. I wszystko byloby dobrze, gdyby nie ten moj durnowaty mozg, ktoremu sie wydaje, ze sie zakochalam... w koledze z pracy... w dodatku o wiele ode mnie starszym...Pracujemy oboje przy projekcie nowego systemu, wiec choc atmosfera w pracy jest cudo, to jednak jest bardzo, bardzo duzo stresu. Wiem, ze nasz mozg moze "pomylic" napiecie w pracy z napieciem jakim jest zafascynowanie kims - i wlasnie na mnie to padlo!!!Ironia losu, jeszcze jakis rok temu facet wydawal mi sie raczej niezbyt sympatyczny. Nie jest przystojny. Nie jest nawet w moim typie, wrecz przeciwnie!!!!! Jest zonaty, jego zona pracuje w tym samym zakladzie i dobrze sie znamy. Zaciskam zeby jak tylko moge bo (jak mysle na trzezwo) wcale nie chce wdawac sie w zaden romans (zeby i sobie zycia nie kopac, ani jemu ani jej). Ale tak sie sklada, ze mamy ze soba bardzo duzo do czynienia i jak tylko znajde sie kolo niego, trace rozum. Staram sie nie poddac, ale to prawie boli (cos jak byscie w polowie stosunku nagle mialy przestac i powiedziec facetowi "wiesz, dokonczymy kiedy indziej") .Jesli chodzi o niego, to jestem praktycznie pewna, ze jestem dla niego po prostu kolezanka z pracy. Cale szczescie, ze nie probuje mnie podrywac (choc czasem trafiaja mu sie zarty z podtekstem)...Probuje roznych rzeczy: poniewaz rzecz dzieje sie we Francji, tutejsze powitanie (co Was pewnie zbulwersuje) to calowanie sie dwa razy w policzek. Wszyscy to robia, to mniej wiecej jak nasze "czesc". Juz sama nie wiem czy mam zamknac oczy i w upojeniu wachac jego perfumy czy tez wstrzymac oddech - kiedy mowimy sobie "dzien dobry". Jak tak dalej pojdzie, to sie udusze... Ktoregos dnia probowalam przejsc na powadanie reki, ale osiagnelam tylko to, ze on doszedl do wniosku, ze musze byc juz zupelnie wymeczona przez siedzenie po godzinach, i przez caly dzien cackal sie ze mna jak ze zgnilym jajkiem, nie pozwalal innym mi przeszladzac, przynosil ciastka itp. Cholera, a tak sie staralam... Kiedy jedziemy razem w delegacje, juz samo siedzenie w samochodzie kolo niego to meka. Jeszcze gorzej w samolocie, bo siedzimy prawie sie dotykajac. Kiedy wracamy z biura do hotelu, czasami pewnie wychodze na milczka, bo staram sie jak moge nie probowac go prowokowac - choc az mnie skreca na mysl, ze pewnie niewiele potrzeba, zebysmy razem wyladowali w lozku. Juz nie mowiac o tym, ze on czasem nawet na ten temat sie - staram sie jak moge, ale w glowie mam tylko jedna mysl: usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania...Poradzcie pliz co ja mam zrobic, zeby sie nie dac...!! Dzieki wielkie!Ani 2 Odpowiedź przez Emilia 2015-03-04 01:11:08 Emilia 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2007-08-27 Posty: 3,988 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... A ile ty masz lat? 15? Bo zachowujesz się jak za przeproszeniem gówniara, która przechodzi burzę hormonalną. Jesteś dorosła, mężata, dzieciata? Nie do uwierzenia. Jesteś zwierzątkiem, które nie potrafi panować nad popędami czy dorosłą kobietą, która sama rządzi sobą? Może zmień pracę, choć w twoim przypadku pewnie w każdej następnej podczas pracy tak cięższym projektem będzie to samo. 3 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-03-04 01:16:17 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans...Ja na Twoim miejscu skupiłabym się bardzo mocno na związku i mężu - spędzanie jak najwięcej czasu razem, jakiś romantyczny wypad tylko we dwoje, randka, kolacja poza domem... cokolwiek, co sprawi, że znów poczujesz do męża coś więcej niż tylko "dobry mąż, dobry ojciec dzieci". Gdy na nowo oczarujesz się mężem (a on Tobą), kolega z pracy przestanie być taki interesujący. 4 Odpowiedź przez panibaronowa 2015-03-04 01:30:45 panibaronowa Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-01 Posty: 920 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Lwica_ napisał/a:Ja na Twoim miejscu skupiłabym się bardzo mocno na związku i mężu - spędzanie jak najwięcej czasu razem, jakiś romantyczny wypad tylko we dwoje, randka, kolacja poza domem... cokolwiek, co sprawi, że znów poczujesz do męża coś więcej niż tylko "dobry mąż, dobry ojciec dzieci". Gdy na nowo oczarujesz się mężem (a on Tobą), kolega z pracy przestanie być taki właśnie, przypomnij sobie, kim dla Ciebie jest Twój mąż i czy na pewno jak podlotek zamierzasz się dalej zachowywać. Czy ten człowiek przypadkiem nie byłby załamany, jakby się o tym dowiedział. A powabnego kolegę codziennie przynajmniej dwa razy wyobrażaj sobie, jak siedzi na kiblu. ciasto pieniądz. 5 Odpowiedź przez pachnacypodroznik 2015-03-04 02:00:51 pachnacypodroznik Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: Specjalista Zarejestrowany: 2015-02-20 Posty: 179 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans...@AniLE Ludzie we Francji są cudni. Wygląda na to, że masz super zespół i doskonale się dogadujecie. Rónice kulturowe będą zawsze widoczne dla Ciebie, aczkolwiek jesteś częścią zespołu, więc siłą zeczy jedną z 'nich'. Weź głęboki oddech i przemyśl sprawę. Ewentualnie jeśli macie inny dział, w którym mogłabyś się sprawdzić, postaraj się o przeniesienie. 6 Odpowiedź przez rafatal 2015-03-04 10:32:01 Ostatnio edytowany przez rafatal (2015-03-04 10:33:16) rafatal Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-29 Posty: 160 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Cokolwiek zrobisz jesteś w d**ie. Nawet jak będziesz z tym walczyć to i tak na męża będziesz patrzeć przez pryzmat wyidealizowanego mąż jest na z góry przegranej pozycji, Twój mózg (?) włączył inny bieg, w którym nie ma miejsca dla pod uwagę to co piszesz - sama z tym nie zrobisz porządku i na końcu faktycznie skończysz z głową między kolanami kolesia z się to nie rozwiązanie, zmienić prace słabe... w końcu spotkasz kolesia gdzieś tam przypadkiem i zaczniesz wypisywać brednie o przeznaczeniu i niesamowitym lekarstwo to zjeść, przetrawić i wydalić. Tylko wtedy masz szanse na prawdziwe wyleczenie. Niestety, najbiedniejsze w tym wszystkim będą dzieci... które będą świadkami wyniszczenia ich rodziny, depresji ojca... ale co tam, priorytetem jest "usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania..."Moim zdaniem masz 2 wyjścia... 1 długi rozbieg, walić głową w ścianę tak długo, aż przejdą Ci niepożądane objawy,2 skończyć między kolanami kolesia i ciągnąć tak długo aż spraw się nie sypnie. 7 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-03-04 11:34:45 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... rafatal napisał/a:Cokolwiek zrobisz jesteś w d**ie. Nawet jak będziesz z tym walczyć to i tak na męża będziesz patrzeć przez pryzmat wyidealizowanego mąż jest na z góry przegranej pozycji, Twój mózg (?) włączył inny bieg, w którym nie ma miejsca dla pod uwagę to co piszesz - sama z tym nie zrobisz porządku i na końcu faktycznie skończysz z głową między kolanami kolesia z się to nie rozwiązanie, zmienić prace słabe... w końcu spotkasz kolesia gdzieś tam przypadkiem i zaczniesz wypisywać brednie o przeznaczeniu i niesamowitym lekarstwo to zjeść, przetrawić i wydalić. Tylko wtedy masz szanse na prawdziwe wyleczenie. Niestety, najbiedniejsze w tym wszystkim będą dzieci... które będą świadkami wyniszczenia ich rodziny, depresji ojca... ale co tam, priorytetem jest "usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania..."Moim zdaniem masz 2 wyjścia... 1 długi rozbieg, walić głową w ścianę tak długo, aż przejdą Ci niepożądane objawy,2 skończyć między kolanami kolesia i ciągnąć tak długo aż spraw się nie mąż jest na przegranej pozycji i niekoniecznie lekarstwem będzie konsumpcja (szczególnie, że kolega nie jest prawdopodobnie zainteresowany).Ja byłam w bardzo podobnej sytuacji, pewien chłopak bardzo mocno na mnie działał, a że widywałam się z nim codziennie z racji szkoły, lekko nie było. I mogłam albo olać związek i zabawić się z nową fascynacją, albo próbować odbudować w związku to, co zaczęło szwankować - zainteresowanie sobą nawzajem. Udało się, bo jest to kwestia zmiany podejścia, chęci i odrobiny wysiłku - im więcej czasu spędzałam z moim, tym mniej idealny wydawał się być obiekt choć nadal działał na mnie fizycznie, to z całą pewnością nie tak mocno, jak na początku, w związku z czym nie miałam już żadnych problemów z myśleniem w jego towarzystwie. 8 Odpowiedź przez maniek_z_maniek 2015-03-04 11:41:12 maniek_z_maniek Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-10-06 Posty: 3,299 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Rada jest jedna. Po prostu nie dac sie pokusie, ale zeby to zrobic trzeba sie skupic na innych rzeczach, poszukac sily gdzie indziej, jesli jej nie ma w Tobie. Pomysl sobie ze Twoje postepowanie moze zniszczyc zycie Twoje i Twojej rodziny, byc moze dziecka. Twoja przyjemnosc (bo w takich kategoriach nalezy do rozpatrywac) skonczy sie cierpieniem Twoim i innych. Veritas in omnem partem sui eadem est 9 Odpowiedź przez Mały_Książe 2015-03-04 11:43:26 Ostatnio edytowany przez Mały_Książe (2015-03-04 11:44:47) Mały_Książe Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-12 Posty: 564 Wiek: 32 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Pochwal się o wszystkim mężowi, lepszego otrzeźwienia nikt Ci nie zafunduje...Może jak uzmysłowisz sobie, że możesz stracić wszystko co masz, znów zaczniesz mysleć głową a nie .... "Wiesz... gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca..." 10 Odpowiedź przez Cyngli 2015-03-04 11:50:46 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Jak ktoś ma zgniłą moralność, to nic się nie da zmiana pracy nie pomoże, bo w innej też może jakiś facet masz deficyty w sferze seksualnej, to przypomnij sobie, że masz męża, albo ewentualnie kup sobie jeszcze dodać - jako osoba, która mieszkała na stałe we Francji - Francuzi już tak mają, że jest to buzi-buzi, normalna sprawa. To, co Tobie wygląda na podryw, jest normalnym, kurtuazyjnym zachowaniem. 11 Odpowiedź przez AniLE 2015-03-04 14:10:01 AniLE Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-03 Posty: 3 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... No coz, serdeczne podziekowania dla tych paru, ktore / ktorzy dali mi fajne porady (bardzo podobala mi sie ta gdzie mam sobie wyobrazic, ze szanowny kolega siedzi na kiblu : ). Lwica, Panibaronowa, Pachnacypodroznik, Rafatal, Maniek z Maniek - dzieki Wam bardzo!!!Co jest jednak smutne, to to, ze chyba niektorzy nie umieja czytac...Przeciez pisalam wyraznie, ze NIE CHCE, NIE ZAMIERZAM, chocby durnowaty leb chcial. Wiec zamierzam walic glowa w sciane, wyobrazac sobie kibel i Bog wie co jeszcze - bo NIE CHCE wdawac sie w zadne romanse. Wymyslam sobie 150 roznych powodow dla ktorych NIE, NIE i czesc z Was od razu by mnie spalila na stosie... O co Was prosze - to o rozne porady na to jak NIE, a nie jak tak... 12 Odpowiedź przez Cyngli 2015-03-04 15:19:47 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... A skąd my mamy to wiedzieć? W życiu mi do głowy nie przyszło, by męża swoje myślenie, zastanów się, czego Ci brakuje, że myślisz o zdradzie. 13 Odpowiedź przez Iwona40 2015-03-04 20:32:39 Iwona40 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-11 Posty: 774 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... AniLE napisał/a:Kochane Kobitki, Postanowilam sie zebrac w garsc i napisac w nadziei, ze mi pomozecie. Mam bowiem taki maly problem...Jestem dzieciata mezatka, w domu wszystko dobrze sie uklada. I wszystko byloby dobrze, gdyby nie ten moj durnowaty mozg, ktoremu sie wydaje, ze sie zakochalam... w koledze z pracy... w dodatku o wiele ode mnie starszym...Pracujemy oboje przy projekcie nowego systemu, wiec choc atmosfera w pracy jest cudo, to jednak jest bardzo, bardzo duzo stresu. Wiem, ze nasz mozg moze "pomylic" napiecie w pracy z napieciem jakim jest zafascynowanie kims - i wlasnie na mnie to padlo!!!Ironia losu, jeszcze jakis rok temu facet wydawal mi sie raczej niezbyt sympatyczny. Nie jest przystojny. Nie jest nawet w moim typie, wrecz przeciwnie!!!!! Jest zonaty, jego zona pracuje w tym samym zakladzie i dobrze sie znamy. Zaciskam zeby jak tylko moge bo (jak mysle na trzezwo) wcale nie chce wdawac sie w zaden romans (zeby i sobie zycia nie kopac, ani jemu ani jej). Ale tak sie sklada, ze mamy ze soba bardzo duzo do czynienia i jak tylko znajde sie kolo niego, trace rozum. Staram sie nie poddac, ale to prawie boli (cos jak byscie w polowie stosunku nagle mialy przestac i powiedziec facetowi "wiesz, dokonczymy kiedy indziej") .Jesli chodzi o niego, to jestem praktycznie pewna, ze jestem dla niego po prostu kolezanka z pracy. Cale szczescie, ze nie probuje mnie podrywac (choc czasem trafiaja mu sie zarty z podtekstem)...Probuje roznych rzeczy: poniewaz rzecz dzieje sie we Francji, tutejsze powitanie (co Was pewnie zbulwersuje) to calowanie sie dwa razy w policzek. Wszyscy to robia, to mniej wiecej jak nasze "czesc". Juz sama nie wiem czy mam zamknac oczy i w upojeniu wachac jego perfumy czy tez wstrzymac oddech - kiedy mowimy sobie "dzien dobry". Jak tak dalej pojdzie, to sie udusze... Ktoregos dnia probowalam przejsc na powadanie reki, ale osiagnelam tylko to, ze on doszedl do wniosku, ze musze byc juz zupelnie wymeczona przez siedzenie po godzinach, i przez caly dzien cackal sie ze mna jak ze zgnilym jajkiem, nie pozwalal innym mi przeszladzac, przynosil ciastka itp. Cholera, a tak sie staralam... Kiedy jedziemy razem w delegacje, juz samo siedzenie w samochodzie kolo niego to meka. Jeszcze gorzej w samolocie, bo siedzimy prawie sie dotykajac. Kiedy wracamy z biura do hotelu, czasami pewnie wychodze na milczka, bo staram sie jak moge nie probowac go prowokowac - choc az mnie skreca na mysl, ze pewnie niewiele potrzeba, zebysmy razem wyladowali w lozku. Juz nie mowiac o tym, ze on czasem nawet na ten temat sie - staram sie jak moge, ale w glowie mam tylko jedna mysl: usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania...Poradzcie pliz co ja mam zrobic, zeby sie nie dac...!! Dzieki wielkie!AniAni, to te feromony są przyczyną tej twojej chci..y, fe! chemii do kolegi. Może powinien zmienić perfumy? , albo przez 1 tydzień unikać kąpieli Tak poważnie, to nie ma obowiązku całowania się z nikim, sama o sobie decydujesz. Dyplomatycznie możesz powiedzieć, że lubisz i cenisz współpracowników, natomiast całusy rezerwujesz dla dużo myślisz o seksie z kolegą, sama się tym nakręcasz. Pomyśl o jego żonie i dzieciach, o dramacie twojego meża, twoich dzieci oraz tamtej rodziny gdybyś zrealizowała tą swoją jak twoje pożycie seks. układa się z mężem? Miłość szanuje. Kocham cię, więc w ciebie wierzę. Wiem, że jesteś wystarczająco silny, mądry, dobry, żebyśdokonywał własnych wyborów. Nie muszę za ciebie to potrafisz. 14 Odpowiedź przez Paweło 2015-03-04 20:36:47 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-03-04 20:37:00) Paweło Net-facet Nieaktywny Zawód: Kagaku gijutsu sha Zarejestrowany: 2015-02-22 Posty: 1,620 Wiek: już 33 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Czy wy myślicie ona tego nie chce i oby się tego trzymała. Transhumanista "Starzenie się to odwieczna choroba choroba która należy w końcu wyleczyć" (strona niekomercyjna)"Człowiekowi mądremu cała ziemia jest dostępna, gdyż ojczyzną szlachetnej duszy jest cały świat" Demokryt 15 Odpowiedź przez AniLE 2015-03-05 14:17:09 AniLE Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-03 Posty: 3 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Iwona, Dzieki za porade! Jesli chodzi o sex z mezem - to od lat sie nie zmienilo. Kochamy sie w weekendy, bo w tygodniu wracamy z roboty i padamy na pysk Moze bede musiala cos wymyslec pod tym katem...Na razie, na bazie Waszych porad, zaprosilam znajmych na kolejny weekend na Andrzejki... Co prawda Swieta nie te, ani moj maz ani znajmomi nie maja pojecia co to jest wiec to nie ma znaczenia - najwazniejsze, zebysmy sie dobrze bawili. Polejemy sobie wosk, poprzestawiamy kapcie, a potem im powiem, ze sie spoznilismy pol roku... Jeszcze raz wielkie dzieki, podniesliscie mnie na duchu! 16 Odpowiedź przez Zwyczajny_facet 2015-03-05 14:33:46 Zwyczajny_facet Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-04 Posty: 71 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans...Witam, Zamiast zdradzić męża oraz uniknąć szkód jakie może Pani wyrządzić swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, proponuje zakup porządnego wibratora ( informacje o najlepszych można znaleźć w internecie). Jestem pewien, że seks z wibratorem okaże się lepszy niż z kolegą. Wierzę, że uda się Pani pogonić motyle i nie zdradzić 17 Odpowiedź przez arcania 2015-03-06 23:09:45 arcania Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-10-04 Posty: 2,657 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Ja bym biła głowa w mur.... "A we mnie samym wilki dwa...oblicze dobra, oblicze zła...walczą ze sobą nieustannie...wygrywa ten którego karmię " Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

wdałam się w romans